wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 4. " Luke... Znalazłem..."

Wtorek, 14.07.2015

                                                     *Molly*
 - Yyyy... Cześć - podałam chłopakowi dłoń.
  - Cześć - odpowiedział.
  Spojrzałam na Maggie. Była uśmiechnięta.
 - No to ja już może pójdę... - odparłam i poszłam sama nie wiem gdzie.
- Nie! Czekaj! - usłyszałam krzyk. Odwróciłam się.
- Dam ci mój numer - odparła dziewczyna.
- Ok - odpowiedziałam. Dziewczyna podała mi numer. Podałam jej mój. Popatrzałam na chłopaka stojącego obok niej. Trochę się niecierpliwił.
- Chodźmy już Maggie... -  powiedział Calum.
- No dobra... - odpowiedziała. - To pa Molly.
- Pa - odparłam. Gdy już odeszli, siadłam na ławce. Ściemniało się.  Dochodziła ósma, a po moich kuzynkach ani śladu. Pomyślałam, że się przespaceruję. Szłam po chodniku, nawet nie patrząc przed siebie. Nagle zobaczyłam błyskawice. Zaczęło padać. Była burza. Od dzieciństwa bałam się jej. Weszłam do pierwszego budynku, który zobaczyłam. Okazało się, że to jakaś mała restauracja. Zamówiłam kawę i usiadłam przy jednym z wolnych stolików.
 
                                         *Luke*
 Calum zawalił sprawę... Teraz będzie problem.. Ona może się czegoś domyślić..
- Luke... Znalazłem...  - odparł Cal.
- Masz szczęście - odpowiedziałem i poszedłem w stronę mojego domu.

                                         *Molly*
Siedziałam w tak pijąc kawę już jakieś 15 minut, gdy naglę do restauracji weszła średniego wzrostu brunetka. Miała dość duże brązowe oczy, mały nos i jasno różowe usta. Podeszła do mnie.
- Ty jesteś Molly Clifford? - zapytała.
- T...Tak - odparłam zdziwiona.
- Jestem Olivia Brown, twoja kuzynka. - powiedziała. Nareszcie. Już myślałam, że o mnie zapomniały. Yyyy... A jak to nie jest moja kuzynka?? Trudno, nie mam nic do stracenia... Tylko... Co by tu jej odpowiedzieć...
- To... może już pójdziemy... - odezwała się dziewczyna.
- Ymmm... Okey ... - odpowiedziałam i ruszyłyśmy w stronę drzwi. Nadal padało, ale nie było już widać błyskawic.
- Wsiadaj - powiedziała i wskazała ręką na czarny samochód. Wsiadłam do środka.
.                            .                         .                  .                     .                     .                     .                .
 Po kilku minutach dojechałyśmy na miejsce. Wysiadłam z auta i zobaczyłam ogromny dom. Przed nim był wykopany basen. Ściany willi ( Tak, chyba mogę nazwać go willą) były koloru białego. Posiadała ona dużo okien. Przed nią rosły przeróżne kwiaty. Było tu pięknie. Olivia wskazała ręką na drewniane drzwi, więc weszłam do środka. Dom od środka był jeszcze ładniejszy niż od zewnątrz. Przeszłyśmy przez długi korytarz. Na jego czarnych ścianach były powieszone obrazy. Weszłyśmy do windy. Skąd tu się wzięła winda?!
- Yyyymmm.. Nie macie schodów? - zapytałam
- Nie. Mieszkam z siostrą. Jej jest 2 piętro, moje 3 , a 4 będzie twoje. - odparła. No ale dlaczego nie macie schodów zamiast windy?! Ugh... Nie denerwuj się Molly... Chyba zaraz się uduszę... Oddychaj... Chyba od zawsze miałam klaustrofobie..
- Co ci się dzieje?? - zapytała zdziwiona Olivia. - Jesteś cała czerwona
Na szczęście dojechałyśmy już na czwarte piętro i winda się wcale nie zacięła. Na szczęście.
Bez słowa wysiadłam z windy, a dziewczyna za mną.
- To piętro jest całe twoje. Jakby coś to jestem piętro niżej. - odparła z uśmiechem i weszła do windy. Okey, tylko ja nie wiem co jest gdzie... Weszłam do pierwszych drzwi. Ściany tego pokoju były koloru błękitnego. Znajdowała się tu czarna kuchenka, długi blat i biała lodówka. Na kafelkach położony był jasno szary, puchaty dywan. Były też tu dwa drewniane krzesełka oraz niewielki stolik.  Wyszłam na korytarz. Otwarłam kolejne drzwi i weszłam do pomieszczenia.  Jego ściany były pomalowane na kolor jagodowy.  Stało tam również duże łóżko, z pasującą do ścian pościelą.
Obok niego stała średniej wielkości, drewniana komoda. W pokoju były szklane i drewniane drzwi.
Te szklane prowadziły na ogromny balkon, na którym stały dwa krzesełka ogrodowe i stolik. Wróciłam do pomieszczenia. Przeszłam po mięciutkim kremowym dywanie do drewnianych drzwi.
Za nimi znajdowała się łazienka.Jej ściany pokrywał kolor pomarańczowy. Nad śnieżnobiałą wanną wisiał czerwony ręcznik. Była to zwyczajna łazienka, ale i tak była śliczna. Wróciłam do pokoju.
spojrzałam na zegar wiszący na jednej z jego ścian. Dochodziła północ. Byłam zmęczona, więc zwiedzanie reszty "mojego" piętra zostawiam na jutro.  Rozejrzałam się po pokoju szukając walizki.
Zaraz..... Gdzie ona jest?! Musiałam ją gdzieś zostawić... Tylko gdzie?!


poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział 3." Jestem Maggie "

 poniedziałek, 13.07.2015
                                                      *Molly*
         Nie kojarzę twarzy tego chłopaka, a w Stanach mieszkałam od urodzenia. Może się przeprowadził, albo kogoś odwiedza. Większość ludzi mieszkających tu znałam, a tym bardziej chłopaka, który jest mniej więcej w moim wieku. No, ale co on robił w moim ogródku?!
- Molly... - Emily pomachała mi ręką przed twarzą.
- Yyy.... Co? - zapytałam
- Może wejdźmy już do środka...
- Ok - odpowiedziałam i spojrzałam po raz ostatni w stronę mojego domu.
                       .                                   .                     .                           .                .
           Gdy już się wykąpałam przebrałam się w pidżamę i poszłam spać.
               .                             .                              .                           .                

    wtorek, 14.07.2015

 Obudził mnie budzik, który został ustawiony na godzinę 4:40. Za jakie grzechy muszę wstawać o tak wczesnej godzinie. A, tak, za grzechy mojego ojca. Przebrałam się. Emily zaproponowała, że odwiezie mnie na lotnisko. Wyszłam przed dom. Po raz ostatni spojrzałam na mój dom. Przypomniało mi się co zdarzyło się wczoraj. Ten chłopak... Nie ważne... Moja przyjaciółka pomogła mi wpakować walizki do bagażnika jej samochodu.

.                    .                    .                       .                         .                    .                      .                      .
 Po kilku minutach dojechałyśmy na lotnisko. Byłam pół godziny przed czasem. Postanowiłyśmy razem z Em, że przejdziemy się na plac zabaw, który był obok lotniska. Tak też zrobiłyśmy.
- Zajmuję huśtawkę!- krzyknęłam i pobiegłam w stronę placu. Moja koleżanka pobiegła za mną.
Wiem, że to dziwnie wygląda, gdy dwie 16'latki kłócą się o huśtawkę o godzinie 5:30.
.                                  .                                 .                           .                         .                       .
 Dochodziła już szósta, więc wróciłyśmy z Emily na lotnisko. Właśnie wołali na wylot do Australii.
Podeszłyśmy do kas, gdzie dostałam mój bilet. Idąc w stronę samolotu zobaczyłam to samo co wczoraj. Chłopaka z blond włosami...  Już miałam podejść do  niego i zapytać co wczoraj robił w moim ogródku, ale usłyszałam, że mój samolot startuję za minutę. Pożegnałam się z Emily.  Wsiadłam do samolotu. Miejsca były rezerwowane. Moje miało numer 26. Siedziałam obok okna.
Miejsce obok mnie było puste. W ostatnim momencie przyszła ciemnowłosa dziewczyna i siadła obok mnie.
- Prosimy o zapięcie pasów- powiedział pilot. Wszyscy posłusznie zapięli pasy oprócz mnie. Nigdy jeszcze nie latałam samolotem i nie wiedziałam jak się zapina pasy.
- Pomóc ci? - zapytała dziewczyna siedząca obok mnie. Pokiwałam głową i już po chwili byłam zapięta. Wylecieliśmy.
- Jestem Maggie - przedstawiła się i podała mi dłoń.
- Molly - odpowiedziałam i uścisnęłam jej dłoń. Po chwili ciszy dziewczyna zapytała:
- Jesteś z Australii?
- Nie. Jadę do kuzynek, które tam mieszkają- odparłam - A ty?
- Pochodzę z Australii, ale mieszkałam w Stanach. Przeprowadzam się i będę mieszkać z bratem.
-  Ile masz lat? - spytałam
-Osiemnaście. A ty?
- Szesnaście.
- Czyli jestem tylko dwa lata starsza - odparła dziewczyna. 
.                    .                       .                      .                    .                   .                 .               .         .
Podróż minęła mi bardzo szybko ze względu na nową koleżankę. Tak, koleżankę. Chyba mogę tak ją nazwać. Wydaję się miła. Wysiadłam z samolotu.  Nie wiem czy ktoś miał po mnie przyjechać na lotnisko, czy miałam ich dom odnaleźć sama. Było by to trudne ze względu na ilość domów w Sydney. Po chwili spostrzegłam chłopaka, który trzymał kartkę z moim imieniem. Może to jakiś mój kuzyn.. Spostrzegłam też brunetkę biegnącą w jego stronę. Widocznie oprócz mnie jakaś Molly istnieje na tym świecie. Ale ona nie mogła mieć na imię Molly, bo to była Maggie. Chłopak był strasznie zdziwiony i schował kartkę za siebie. Po chwili dziewczyna zawołała mnie. Podeszłam do niej.
- Molly, to mój brat, Calum -odparła - Calum, to Molly, moja koleżanka.
............................................................................................................................................  Dodałam nową bohaterkę.